Wiele osób kupuje samochody i dopiero po pierwszym, porządnym myciu i pastowaniu karoserii na wierzch wychodzą jakieś rysy lub inne ślady malowania. Wtedy patrzy się zazwyczaj głębiej i okazuje się, że po wewnętrznej stronie, po zdjęciu tapicerki widać zaszpachlowane wgniecenia lub ślady spawania. Zazwyczaj w takim przypadku jest już za późno na reakcję i nie można mówić nawet o oddawaniu niedawno zakupionego pojazdu. W sądzie równie trudno udowodnić swoją racje, a przecież procesy takie lubią ciągnąć się latami. Jak więc sprawdzić, czy auto miało wypadek przed jego zakupem i jak to zrobić po numerze VIN.
Diagnosta samochodowy
Pierwszym rozwiązaniem jest dobry diagnosta samochodowy, który ma duże zazwyczaj doświadczenie w sprawdzaniu i oględzinach pojazdów. Przy pomocy dowodu rejestracyjnego i numeru VIN jest w stanie sprawdzić nam, jak często auto było serwisowane, badane i czy miało zarejestrowane jakieś większe kolizje i wypadki. Okazuje się też, że już od kilku dobrych lat, dzięki cyfryzacji, można coś takiego uczynić samemu. Okazuje się nawet, że sprawdzenie pojazdu po numerze VIN jest bardzo proste i wystarczy do tego kilka podstawowych danych o wybranym samochodzie, internet bądź smartfon z odpowiednią do tego aplikacją.
Co to jest numer VIN?
Nazwa VIN pochodzi od angielskiego Vehicle Identification Number i jest niczym innym jak numerem nadwozia pojazdu, który zwykle jest gdzieś nadrukowany na specjalnej płytce na karoserii auta. Jest to kod literowo cyfrowy przypominający kod kreskowy, z których nasze smartfony bądź komputery mogą w specjalnym systemie odczytać podstawowe informacje o samochodzie, czyli markę, model i rok produkcji. Niekiedy dowiemy się też co nieco o typie nadwozia, silniku i kolorze. Dorzuciwszy do tego jeszcze datę pierwszej rejestracji i numer aktualnej rejestracji, możemy dowiedzieć się o pojeździe dużo więcej!
Sprawdzanie pojazdu po numerze VIN
Aby to uczynić należy przygotować numer VIN znajdujący się w karcie pojazdu (burgundowa książeczka), numer rejestracyjny i datę pierwszej rejestracji. Te dane wprowadza się na wyspecjalizowanej stronie udostępnianej w ramach programu rządowego: https://historiapojazdu.gov.pl/
Na tej stronie widnieje wszystko, co oficjalnie zostało zarejestrowane w historii pojazdu: badania techniczne wraz z przebiegiem, zmiany właścicieli, miejsce i data produkcji samochodu, kraj pochodzenia (salon) itd. Pomiędzy tym wszystkim da się odczytać także, kiedy samochód miał np. kolizje. Pozwala to uniknąć sytuacji, gdy właściciel pojazdu lub komis twierdzi, że samochód nie był “bity”, a w rzeczywistości ma w historii poważny dzwon. Kiedy wykryjemy tego typu oszustwo, należy zaprzestać dalszych negocjacji i choćby auto wyglądało jak nowe, porzucić o nim marzenia. W skrajnych przypadkach należy powiadomić prokuraturę o próbie czerpania korzyści w sposób nieuczciwy (auto niebite ma dużo wyższą cenę rynkową).
Sprawdzanie pojazdu po numerze VIN jest pomocne również przy wykrywaniu oszustów cofających liczniki pokazujące przebieg pojazdu. W skrajnych przypadkach od razu widać, że późniejszy przebieg jest niższy niż ten przy badaniu technicznym wykonanym rok wcześniej. W takim przypadku również należy zakopać głęboko pod ziemią swoje zainteresowanie danym egzemplarzem i rozpocząć poszukiwania od nowa.
Czego nie da się sprawdzić po numerze VIN?
Istnieje ryzyko, że kiedy na miejsce kolizji nie została wezwana policja i sprawdza dogadał się z osobą poszkodowaną na “gębę”, żaden wpis do oficjalnej historii pojazdu nie został dokonany. Takie zdarzenie da się wykryć – jeśli właściciel samo o nim nie powie – jedynie poprzez oględziny samochodu. Na pocieszenie dodamy, że raz zarejestrowanego zdarzenia w bazie danych CEPiK (historia numeru VIN) nie da się już wymazać. Dbajmy też o uczciwe rejestrowanie historii swojego pojazdu, ponieważ pozwoli to uchronić się od ewentualnych oskarżeń. Zawsze opłaca się wziąć za samochód o ten tysiąc złotych mniej, niż potem tłumaczyć się w sądzie i unikać oskarżeń o oszustwo.
Jak sprawdzić, czy auto miało wypadek?
Oprócz sprawdzania po numerze VIN istnieje wiele innych możliwości, które w jasny lub pośredni sposób pozwolą nam nawet samodzielnie sprawdzić, czy samochód miał kolizję lub wypadek. Oczywiście zalecamy zawsze skorzystanie z choćby pobieżnej diagnozy jakiegoś mechanika w dobrym warsztacie. Taka osoba nieraz już patrząc na auto widzi różnice w fakturze lakieru lub różne dopasowanie świateł albo szczeliny między drzwiami. Prawdziwy spec potrafi też wskazać, która szyba w samochodzie, choćby była oryginalna, ma inny od reszty rok produkcji nabity na oznaczeniach. Takie zjawisko może świadczyć o tym, że była w jakimś zdarzeniu stłuczona i potem wymieniona, ale do rzeczy!
Oględziny rozpoczynamy od karoserii. Im samochodu jest starszy tym wręcz powinien mieć więcej drobnych niedoskonałości. Maleńkie ryski, czy odpryski lakieru to norma i nimi nie należy się zbytnio przejmować. Patrzymy też na auto zawsze w świetle dziennym, koniecznie bez deszczu. Nie bójmy się też podpuszczać sprzedającego, bo przy którymś pytaniu o to samo można zauważyć, że gubi się i plącze w zeznaniach.
Lakier samochodu w miejscu, gdzie nie jest on oryginalny będzie miał zawsze minimalnie inny odcień i fakturę, choćby dlatego, że część malowana jest świeższa. Warto o takie miejsca pytać. Przyda się również maleńki magnesik, który pozwoli nam wykryć miejsca malowane (może do tego posłużyć profesjonalny miernik grubości lakieru!). W miejscu, gdzie ktoś kiedyś wyrównał karoserię tak zwaną szpachelką, magnes będzie trzymał się stalowej karoserii słabiej lub wcale!
Dalej należy zajrzeć pod maskę. Czasami oglądamy auta, gdzie właściciel mówi, że wszystko było wymienione bo dbał o auto, ale kiedy patrzymy na ślinik widać wyraźnie, że nowe podzespoły przeważają z jednej tylko strony? O czym to świadczy? O tym, że samochód był puknięty właśnie w ten bok.
Jeśli mamy do czynienia z samochodem właśnie sprowadzonym z np. Niemiec, warto też poprosić kogoś, kto zna tę mowę, by zadzwonił do warsztatów wbitych do książki serwisowej i zapytał o naprawy i jaki auto miało wtedy przebieg. Często okazuje się w takich przypadkach, że w Polsce samochód ma mniej kilometrów na liczniku, niż miał podczas ostatniej naprawy w Niemczech.