W dzisiejszych czasach, tak właśnie w dzisiejszych. W XXI wieku. Sporo osób poszukuje dobrej wróżki lub szeptuchy. Czytanie z dłoni, z kuli i kart cieszy się naprawdę dużą popularnością. No dobrze, z kulą przesadziłam, ale reszta się zgadza.
Ludzie trochę wstydzą się swoich ciągot do magii. Jak zapytasz wprost, to może dziesięć procent z nich przyzna się, że owszem, korzystało. Dziesięć procent z tych, co naprawdę korzystało. Jak zaczniesz od siebie “no wiesz, byłam u wróżki…”, to jest wysoce prawdopodobne, że co druga reakcja na Twoją wypowiedz, będzie brzmiała “o widzisz, ja też”. Wstydzimy się, bo to takie niedzisiejsze, niezgodne z postępem i nauką. A przecież nauka to mądrość, a my nie chcemy być głupi. Naprawdę tylko głupi ludzie, chodzą do wróżki? Żeby sobie odpowiedzieć na to pytanie, najpierw trzeba odpowiedzieć na inne. Kto chodzi do wróżki, i tak w zasadzie w jakim celu. Wyobraźcie sobie moi drodzy, że niejedna wróżka może się poszczycić wizytami: lekarzy, aktorów, prawników, maklerów, sportowców, dziennikarzy, sprzątaczek, sprzedawczyń, przedszkolanek, policjantów, marynarzy, i tak wymieniać by można było bez końca. I bogatych i biednych, z naprawdę różnym wykształceniem. Chodzą tam z różnych powodów. Czasem z czystej ciekawości, jak to wygląda, co to daje i czy się sprawdza. Czasem są zupełnie zagubieni w swoim życiu i potrzebują rady, słowa otuchy, że będzie lepiej, że coś jeszcze na nich czeka, że oni mają na coś poczekać, coś, co się dopiero pojawi, wydarzy. W jeszcze innych przypadkach podjęciem jakiejś ważnej decyzji nie chcą obarczać tylko siebie, potrzebują czegoś, kogoś, na co potem będzie można to zwalić. Na los, najlepiej na los. Chcą się upewnić, że inaczej nie można, że inaczej się nie da. I, mimo że nie dostają recepty na życie, im wszystkim to wystarcza. Czego by ta kobiecina nie powiedziała, jest dobre. Przecież oni wszyscy wyciągną sobie to co chcieliby usłyszeć, zinterpretują na swój sposób. Czy jest to dobre? Jeśli ma pomóc? To, czemu nie?
